W życiu każdego mężczyzny przychodzi taki moment, kiedy chce sobie kupić dobrze dopasowany garnitur. Znaczy się ten moment nadchodzi nawet przy pierwszym garniturze, ale zazwyczaj wygląda to tak, że sami nie wiemy, jak to powinno leżeć, w każdym sklepie sprzedawcy mówią co innego, no i po całym dniu chodzenia po galerii handlowej w końcu kupujesz coś, w czym czujesz się w miarę okej, i tyle. Z tego powodu, kiedy chcesz podejść do tego zakupu świadomie, powinieneś znać chociaż podstawy dobrego dopasowania i te mam zamiar w tym filmie przybliżyć. Ja przecież od 10 lat zawodowo się tym zajmuję, mam więc kilka fajnych i bardzo praktycznych porad.
Najpierw jednak przenosimy się do kuchni, bo mamy dzisiaj 31.03 i chyba pierwsze 20 stopni tego roku. Parzenie kawy jest stałym elementem mojej twórczości, ale dzisiaj zrobię sobie cold brew, czyli kawę parzoną na zimno, przez 24 godziny, w lodówce. Dam znać, jak wyszła jutro, czyli w przypadku YouTube’a pewnie w którymś z kolejnych filmów.
Zanim zaczniemy mówić o dopasowaniu to jeszcze dwa słowa na temat korekt krawieckich. Garnitur jest tak skomplikowanym ubraniem, a my mamy na tyle różne sylwetki, że nie da się znaleźć idealnie leżącego garnituru od razu. Może 1% facetów coś takiego znajdzie, ale nie nastawiaj się, że do nich należysz. Jeżeli masz więc podejście, że jak kupujesz coś droższego to nie ma opcji, żebyś jeszcze wydał dodatkowe pieniądze na korekty, to niestety z gotowymi ubraniami możesz mieć problem. That’s said, przechodzimy do dopasowania.
Kiedy kupujesz marynarkę, to musi być ona dobrze dopasowana w ramionach i w klatce. To są wymiary niezmienialne zazwyczaj u krawca – da się coś przerobić, ale jest też ryzyko zdefasonowania. Długość marynarki, rękawów, a także szerokość w biodrach, talii czy plecach do pewnego stopnia da się dopasować u krawca i nie wpłynie to mocno na proporcje całości.
Ogólnie marynarka powinna leżeć, czyli ładnie spływać, nie marszczyć się. Jej ramiona niezależnie od tego, czy mają poduchy, czy nie, powinny się kończyć mniej-więcej tam, gdzie wypada nam początek ręki. Rękawy powinny kończyć się chwilę przed dłonią, a mankiet koszuli ma wtedy wystawać 0,5cm-1cm spod niego. Marynarka ma nam też przykrywać pośladki i sięgać tak do połowy kciuka, kiedy stoimy na baczność. To są klasyczne proporcje marynarki i tego powinniśmy się trzymać, natomiast jest to dla wielu punkt wyjściowy.
Ja często osobom wyższym polecam marynarki jeszcze dłuższe, a niższym jak ja, trochę krótsze. Jeżeli zależy nam na poszerzeniu ramion, to też możemy je delikatnie przesunąć lub zdecydować się na marynarkę z szerokimi klapami. Możemy mocniej zaznaczyć talię dopasowując marynarkę na wysokości guzika i w rękawach. Tutaj już gramy proporcjami i dużo zależy od preferencji noszącego. Pamiętaj jednak, że im krótsza i bardziej dopasowana marynarka, tym będzie wyglądała bardziej na kusą, za małą i sieciówkową, a nie na poważną i elegancką. W marynarce wygląda się dojrzale, po to została zaprojektowana i w dzisiejszym świecie to jest główny cel jej noszenia, więc dobrze o te klasyczne proporcje zadbać.
Jeżeli często czujesz, że marynarka ogranicza Twoje ruchy, to może mieć dość nisko wszytą pachę. Wtedy przy podnoszeniu rąk cały front marynarki leci do góry i faktycznie mocno to przeszkadza. W szyciu na miarę zawsze wszywamy pachę najwyżej, jak się da, o ile jest jeszcze komfortowo – dzięki temu przy tańcu mamy dużo większy zakres ruchów. Może nie będziesz nadal w stanie w marynarce wiosłować, ale na pewno będzie Ci dużo wygodniej.
Spójrz jeszcze na dwa aspekty – wysokość guzika i otwarcie dołu marynarki. Wysokość guzika też jest nie do zmiany u krawca i mocno wpływa na wizualne proporcje. Marynarkę powinno się zapinać w najwęższym miejscu talii, a nie na mostku, no i ten front też powinien mieć kształt naszej klatki piersiowej, a nie się łamać. Dół marynarki z kolei można albo zabudować, albo mocniej otworzyć. To drugie rozwiązanie jest moim faworytem, bo marynarka ma wtedy moim zdaniem lżejszy kształt.
To większe otwarcie dołem super wygląda przy spodniach z wyższym stanem, ponieważ wtedy nie widać koszuli spod zapiętej marynarki. No i skoro już jesteśmy przy spodniach, to tutaj najważniejsze są biodra i uda. Spodnie muszą być w miarę komfortowe i o ile można je skrócić czy zwęzić w pasie i nogawkach, tak z poszerzaniem zazwyczaj mogą być problemy. Lepiej kupić spodnie trochę za duże, niż za małe, ale ich zmniejszanie też ma pewien limit. Jeżeli spodnie od początku źle leżą w kroku, to nie ma sensu się na nie decydować.
Dla nas w Buczyńskim w Poznaniu złoty standard dopasowania nogawek jest wtedy, kiedy możesz w nich usiąść i jest ci wygodnie, a jak wstaniesz, to nogawka nie zatrzyma się na łydce, a sama spłynie na but. Długość z kolei określamy przez liczbę załamań i ja jestem zwolennikiem jego braku, choć jedno też wygląda dobrze i nie skraca wizualnie sylwetki. Kiedyś mówiło się, że nogawka powinna sięgać do połowy obcasa, ale dzisiaj to jest totalna bzdura. Wszyscy zawsze kierowali się właśnie liczbą załamań, popularne były dwa załamania i jedno, jednak przy bardzo szerokiej nogawce po prostu tył faktycznie wypadał na obcasie buta. Jeżeli chcesz mieć dłuższą nogawkę, musi być ona szersza, aby faktycznie spadła niżej na but. Samo wydłużenie jej przy pozostawieniu tej samej szerokości sprawi, że po prostu powiększysz harmonijkę na bucie.
Zadaniem kamizelki zawsze było modelowanie sylwetki, w związku z czym musi być względnie blisko ciała – na tyle, abyś mógł jednak oddychać. Kamizelka musi być też wystarczająco długa, aby koszula nie wystawała między nią a spodniami. Najlepiej, jakby kamizelka w pozycji stojącej przykrywała gurt spodni, bo wtedy masz pewność, że przy ruchu koszula nie zacznie Ci wychodzić.
Oczywiście to są podstawy dotyczące dopasowania garniturów – nie chciałem wchodzić w kwestie stylistyczne, ponieważ to jest już całkowicie inna bajka. Skupiłem się na takich bardziej obiektywnych zasadach, które na pewno wskażą Ci właściwą drogę, jeżeli nie wiesz nawet, od czego zacząć. Zwróć uwagę jednak, że dużo zależy od Twojego stylu i stylu marki, w której się ubierasz. Taki AskOkey preferuje bardzo szerokie i wygodne kroje, z kolei Dan Trepanier, moja największa inspiracja, z Articles of Style, już nosi te garnitury zwężone. Nie przepasowane, ale na pewno węższe. I jeden i drugi mają dobrze dopasowane ubrania, są to jednak całkowicie różne style i nie da się obiektywnie powiedzieć, że jeden jest lepszy od drugiego.
Często słyszę, że ktoś czuje się w marynarce jak w zbroi i to w tym negatywnym kontekście, no i to najczęściej wynika właśnie ze złego dopasowania. Z ciasnej marynarki, niskiej pachy, wielkich poduch, opinających nogawek… kiedy zadbamy to dopasowanie garnituru to owszem, może i nie będzie aż tak super slim-fit, ale gwarantuję Ci, że będzie wyglądał lepiej, ale też będziesz się w nim po prostu lepiej czuł. A jak się będziesz lepiej czuł, to i będziesz wyglądał lepiej, i koło się zamyka. Powtórzę jeszcze raz, że naprawdę noszenie za ciasnych ubrań to nie jest sposób na odmłodzenie się i wyglądanie „modnie”, bo te ubrania, nawet jeśli mają być skrojone blisko ciała, to muszą wymiary tego ciała brać pod uwagę.
Komentarze