Podczas wybierania obiektywów bardzo dużą uwagę przykłada się do przysłony, a dokładniej – do jej wartości. Gdy szukałem swojego podstawowego zestawu, wiele razy spotkałem się z opinią, że najlepsze obiektywy powinny być jasne, czyli numerek przy literce F musi jak najmniejszy. Jest w tym twierdzeniu trochę prawdy, temat wymaga jednak małego doprecyzowania. Z poniższego wpisu dowiesz się, jak działa przysłona i jakie jest moje zdanie na jej temat.
Co to jest przysłona w aparacie? Jak działa przysłona?
Na początku warto wyjaśnić, o co chodzi z tą całą przysłoną – w dużym skrócie jej zadaniem jest przysłonięcie lub odsłonięcie matrycy, czyli elementu światłoczułego, i wpuszczenie odpowiedniej ilości światła wymaganej do zrobienia zdjęcia. Im niższy numer F, tym przesłona jest otwarta szerzej, stąd też o obiektywach z niskimi numerami mówi się, że są one jasne. O przysłonie można myśleć jak o ułamku, gdzie F jest wartością ogniskowej. F/2 jest większe od F/5, w związku z czym ten pierwszy numer oznacza więcej wpuszczanego światła.
Najpopularniejsze obiektywy Sigmy z linii Art mają otwarcie na poziomie F1.4, pozwalają więc fotografować przy względnie słabych warunkach oświetleniowych. Większość podstawowych obiektywów Sony ma otwarcie F1.8, a więc też dość spore. To, jak mocno otwarta jest przysłona, ma również wpływ na rozmycie tła i powstający bokeh, czyli (w dużym uproszczeniu) okrągłe plamki, w które zamieniają się źródła światła.
Skoro już jesteśmy przy bokeh! Jego kształt jest zależny od konstrukcji obiektywu, a dokładniej od ilości listków przysłony i kształtu soczewki. Im więcej listków, tym bokeh jest bardziej wygładzony, o jednolitym kształcie. Jeżeli będzie ich mniej, bokeh może być lekko poszarpany – nie ma w tym oczywiście nic złego, ale dobrze wiedzieć, skąd to wynika. Zaznaczyłem też, że na bokeh ma też wpływ kształt soczewki. Obiektywy anamorficzne, których soczewki są bardziej owalne, dają zdecydowanie inny efekt od „normalnych” szkieł. To tyle, jeżeli chodzi o to, jak działa przysłona.
Pytanie tylko, czy to rozmycie jest Ci potrzebne
Duże otwarcie przysłony oraz mocne rozmycie ma oczywiście sporo zalet pod względem artystycznym – pozwala na odpowiednie wyizolowanie fotografowanego obiektu od tła, podkreślenie pewnych detali i pomaga w kierowaniu uwagi widzów. Do tego dochodzi jeszcze efekt bokeh, czyli charakterystycznych kółek powstających przy rozmytych świecących elementach, na przykład lampkach, o którym pisałem wcześniej.
Wracając więc do rozmycia – zasadniczą zaletą/wadą mocno otwartej przysłony jest spłycenie głębi ostrości. Oznacza to, że np. przy otwarciu F1.2 możesz wyostrzyć oko, ale już nos będzie rozmyty. Jest to szczególnie problematyczne przy portretach lub zdjęciach w ruchu, jeżeli korzystasz z aparatów niemających ultra-szybkiego autofocusa. Jeżeli stoisz wystarczająco daleko, to takie otwarcie pozwala na zminimalizowanie szumów w słabym świetle, jeżeli jednak planujesz głównie robić portrety, warto zastanowić się nad tym, czy aż takie otwarcie jest Ci niezbędne. Na początku akapitu zaznaczyłem, że jest to zaleta/wada, ponieważ taki efekt może mieć sporą wartość artystyczną, jeżeli będzie świadomie wykorzystany.
Kolejnym aspektem dotyczącym rozmycia jest… no cóż, rozmycie. Fotografując zawsze przy maksymalnym otwarciu przysłony, bardzo mocno ograniczasz się do pierwszego planu, pozostawiając wszystko, co w tle, niewidoczne. Bardzo dobrze pokazał ten problem filmik na YouTube Jasona Wonga, w którym gościem jest Profesor Hines. Na zdjęciu zrobionym z maksymalnie otwartą przysłoną widać tylko kłódki, podczas gdy po zamknięciu przysłony do wartości F6.3 (!) budynki w tle nabrały kształtu, dodając klimatu całemu zdjęciu.
Przy takim zamknięciu większą uwagę trzeba poświęcić innym parametrom, czyli prędkości migawki oraz czułości ISO. Nowoczesne aparaty pozwalają fotografować przy wyższym ISO (mówię tu o wartościach rzędu 3200 czy 6400) z minimalnymi szumami, w związku z czym przysłona może być przymknięta bez wpływu na ostateczną ekspozycję zdjęcia. Jeżeli chodzi o prędkość migawki, to tutaj pomoże albo sztywna ręka, albo statyw, nie zalecam jednak schodzić poniżej 1/50 sekundy.
Wracając jeszcze do rozmycia – zwróć uwagę, że 90% zdjęć w portfolio fotografów na grupach TFP to zwykłe portrety, ale z mocnym rozmyciem. Jest to bardzo atrakcyjny efekt dla początkujących, choć nie tylko, i wybacza on wiele błędów w kadrowaniu lub wybranie nieciekawego tła. Nie ma w tym nic złego, ale samo rozmyte tło nie jest wartością samo w sobie i trzeba mieć to na uwadze, planując swoje zdjęcia. Dla przykładu z drugiej strony, zdjęcia w magazynach bardzo rzadko wykorzystują mocne rozmycie tła i najczęściej wszystko w kadrze jest ostre.
W kontrze do powyższego zdjęcia możesz zobaczyć, jak dobrze wygląda miasto w tle na przysłonie powyżej F5.0, którą ustawiłem ze względu na robienie zdjęć pod światło – zobacz tę sesję zdjęciową.
Będziesz to nosił? – waga obiektywu
Obiektywy z dużym otwarciem to obiektywy najcięższe i największe. Z tego powodu np. obiektyw Sony o długości ogniskowej 35mm i otwarciu F1.8 ma średnicę filtra 49mm, podczas gdy obiektyw Sigmy o tej samej ogniskowej i otwarciu 1.4 ma już średnicę filtra 67mm. W przypadku body Sony pierwszy z nich waży 150 gramów, a drugi ponad 700 – różnica jest kolosalna. Warto zauważyć, że obiektywy Sigmy ogólnie są dość spore i ciężkie, jednak oferują bardzo dobry stosunek ceny do jakości i z tego powodu myślę, że to porównanie dość dobrze obrazuje, o czym mowa. Obiektyw, który również ma otwarcie na poziomie Sigmy, Sony GM 35mm F1.4, waży prawie 200 gramów mniej od niej!
Obiektyw Sigmy o otwarciu 1.4 był jednym z moich ulubionych i z pewnością to otwarcie było przydatne podczas robienia profesjonalnych zdjęć modowych czy sesji we wnętrzach bez dodatkowego oświetlenia. Portrety również wychodziły atrakcyjne. Był to jednak obiektyw absolutnie niepraktyczny na wszelkie wyjazdy, gdzie liczy się wielkość bagażu. Noszenie takiego obiektywu jest po prostu męczące, gdyż obciąża on naszą szyję (jeżeli nosimy aparat na pasku) i trudno go gdziekolwiek schować. Sigma daje przynajmniej wytrzymałe pokrowce do swoich obiektywów z linii Art, w związku z czym można taki pokrowiec przypiąć do paska, ale nadal jest to rozwiązanie niewygodne.
Komu polecam jasne obiektywy?
Mimo tego wszystkiego, co napisałem wyżej, absolutnie nie skreślam obiektywów z możliwością mocnego otwarcia przysłony. Sam korzystałem z Sigmy 35mm i byłem z niej bardzo zadowolony, chociaż waga wielokrotnie dała mi się we znaki. Takie obiektywy polecam przede wszystkim osobom świadomym swoich potrzeb, które będą wiedzieć jak wykorzystać mocne rozmycie i poradzą sobie z głębią ostrości, oraz osobom mającym spory budżet na obiektywy. Wiedząc, jak działa przysłona, możesz podjąć świadomą decyzję.
Jeżeli planujesz zakupy i wiesz, z którymi ogniskowymi będziesz czuł lub czujesz się dobrze, to polecam szukać obiektywów najjaśniejszych od samego początku. Nie nastawiaj się na korzystanie z maksymalnego otwarcia zawsze, ale mimo wszystko dobrze mieć taką możliwość. Niech to będą obiektywy z linii G-Master czy Zeiss, które nie tylko pozwolą Ci pracować z nieosiągalną wcześniej jakością, ale pomogą z szumem przy wyższym ISO na swój sposób. Mając F1.4 w zanadrzu zawsze możesz ISO obniżyć; co więcej, nawet przy podwyższeniu tego parametru, ale z podpiętym obiektywem wysokiej jakości, Twoje zdjęcie będzie bardziej bogate w detale, co sprawi, że lepiej poradzisz sobie z szumem w postprodukcji.
Jeżeli cenisz sobie przede wszystkim kompaktowe rozmiary i wagę, to oczywiście nadal powinieneś zainwestować w obiektywy wyższej klasy niż podstawowe, będziesz jednak szukać czegoś np. z linii Zeiss Batis. Mniejsze otwarcie, ale też obiektywy lżejsze i krótsze, wygodniejsze do noszenia. To jest właśnie piękne w świecie fotografii – nie ma jednej, właściwej drogi, wszystko zależy od preferencji! Dobry obiektyw niestety musi swoje kosztować, ale gwarantuję, że w tym świecie cena często idzie w parze z jakością.